Portret Herberta jest pretekstem do pokazania prawdy o człowieku i artyście, relacji świata wewnętrznego i zewnętrznego. W jakiejś niezwykłej tajemnicy odbywa się akt twórczy - człowiek jest filtrem, który przez swoje wnętrze, swoją myśl, a wreszcie i zmysły, przetwarza świat zastany. Mam takie przeczucie, które chciałem wyrazić w tej rzeźbie, że jest pewna uniwersalna jakość w sztuce, która stoi ponad jej przeróżnymi dziedzinami. Ta wielość różnych sztuk, mająca najczęściej jedno źródło - w ludzkim zachwycie, jest dla mnie czymś niebywałym, jest dla nie cudem. Można powiedzieć, że „rewanżuję” się w tej rzeźbie, rzeźbie o poezji, za wiersze Herberta, choćby za ten, w którym zawarł myśl o zmysłowej naturze rzeźby:
Dotyk
(...)
wtedy przychodzi pewny dotyk
rzeczom przywraca nieruchomość
nad kłamstwo uszu oczu zamęt
dziesięciu palców rośnie tama
nieufność twarda i niewierna
układa palce w ranie świata
i od pozoru rzecz oddziela
o najprawdziwszy ty jedynie
potrafisz wypowiedzieć miłość
ty jeden możesz mnie pocieszyć
bośmy oboje głusi ślepi
- na skraju prawdy rośnie dotyk