Norwid jest najbliższym rzeźbie poetą. Może dlatego, że sam był rzeźbiarzem, może dlatego, że trzymał w dłoni bryły, ugniatał je wedle swojej woli, tak, że przyjmowały kształty jemu poddane. Słowo i materia to dwa przeciwległe światy, których nikt tak nie zbliżył w poezji jak on - słowo poddane jego wierszom zdaje się jak glina plastyczne. Ten gigant myśli, chrześcijański geniusz "porozpowijał" słowa, ugniótł je tak, jakby z pomiędzy nich, jak spod zaciśniętej na glinie pięści zdawał się wytryskać Duch.